Postaw mi kawę na buycoffee.to

18:16:00

Owoc spóźnionych kochanków

   
    Uwielbiam zapach mirabelek, słodki, lekki, i ich kolor dojrzałego słońca, zarówno wśród liści, jak i dziesiątki tych małych kuleczek umoszczonych na kobiercu trawnika. W pobliżu kościoła. Gotyckiego. Niemal jak na Saint-Germain w "Spóźnionych kochankach " Whartona. Średniowieczne mury i małe drzewko. Szarość okrytego patyną czasu piaskowca i radosny kolor małych śliwek. Kolejny raz wracam do tej książki, pełnej barw i smaków. I imię bohaterki - Mirabelle, tak nieodłącznie związany z moimi małymi owocami...

 
  
 
 

99 komentarzy:

  1. Ach, też uwielbiam mirabelki :) To smak mojego dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :))
    Dzisiaj moja przyjaciółka proponowała mi przyjechać pozrywać mirabelki. Kilak kilogramów, bo rosną przy domu.
    Dżem mirabelkowy.... Próbowałaś?
    Ja nie.
    Bo co z nich można zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robiłam powidła z mirabelek i wanilią, i nalewkę mirabelkową ;)

      Usuń
    2. A pamiętasz w jakich mniej więcej proporcjach te powidła?
      Wiesz, chodzi przede wszystkim ile cukru, do mirabelek. Bo resztę to tam na oko. ;)
      Dzięki za propozycję. :))

      Usuń
    3. Toniu, ja na 2 kg mirabelek dałam ok. 1 kg cukru, ale to zależy czy owoce są mocno słodkie czy nie i jakie Ty powidła wolisz, ja zasypuję cukrem i codziennie przez 3 dni około 1 godzinki na maleńkim ogniu podsmażam, dodaję 1-2 laski wanilii trzeciego dnia do smażenia (możesz esencję waniliową )a potem przekładam do wyparzonych słoiczków, które wkładam do piekarnika nastawionego na 100 C na 20 minut i wyłączam piekarnik nie wyciągając słoików (aż ostygną ;)
      ale to taka moja własna receptura ;)

      Usuń
    4. Dzięki!!
      Mam nadzieję, że zdążę! :)

      Usuń
  3. u moich dziadkow sa 4 drzewa mirabelkowe-uwielbiam
    tu kupuje ale niestety smak nie jest ten sam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może to kwestia słońca, a może nastawienia ;)

      Usuń
  4. ale piękne zdjęcia!:))) w sam raz na taki ponury piątek!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i przesyłam ciut naszego słoneczka ;)

      Usuń
  5. Mirabelki prosto z drzewa to marzenie. Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja także uwielbiam,planuję konfiturę z dyni i mirabelek
    Świetne światło na fotkach a gawron ci się udał pierwsza klasa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo ja kocham właśnie takie ciepłe światło, a z całego stada kawek tylko jedna dała się złapać ;), ale widok takiego stada odlatującego z pełnymi śliwek dziobami - niezapomniany ;)

      Usuń
    2. Ale gafa,wybacz
      Kawka u mnie to tylko na stole bywa:)

      Usuń
    3. żadna gafa, mała lekcja ornitologii ;)

      Usuń
  7. Nie tylko my jesteśmy miłośnikami mirabelek, ale ptaki też, jak widać na świetnym zdjęciu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mirabelki to wspaniały owoc pięknie pachnie i przetwory smakują niezapominanie :) zima nie ma nic wspanialszego jak otworzyć słoiczek pełen dżemu z mirabelki :) piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, w tym roku mam tyle przetworów jak nigdy, i śliwki w co najmniej trzech gatunkach ;)

      Usuń
  9. Spoznieni kochankowie to zdecydowanie moja ulubiona ksiazka Whartona- moja licealna lektura, do ktorej wrocilam kiedy po raz pierwszy zakochalam sie naprawde. Wtedy czytajac, robilam na marginesach mnosto notatek, pisalam co robie, ze wlasnie jade pociagiem i kwitna maki. Zrobil sie z tego taki milosny pamietnik, ktory dalam Z. kiedy wrocil z Irlandii.
    A mirabelki to przede wszystkim Pachnidlo i dziewczyna z mirabelkami. Scena w filmie przekazana tak sugestywnie, ze niemal sie czuje- slodko slony zapch jej skory i mirabelek.
    I mirabelki to moje dzisiejsze ciasto. Kruche z mirabelkami wlasnie:)
    Jak ci sie udalo uchwycic to ptaszysko ze sliwka w dziobie?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale piękna historia...ta Wasza...
      ptaszysko tylko w jednym ujęciu złapane, dlatego zdjęcie takie kiepskie, ale nie mogłam się powstrzymać ;)

      Usuń
  10. A w Krakowie jest teraz tyle mirabelek! Na każdej ulicy pachnie nimi tak pięknie!
    Ten zapach kojarzy mi się z dzieciństwem :) Na naszym podwórku (ah ah! Cudne to było podwórko) rosły mirabelki. Zajadałam się nimi razem z innymi dziećmi z podwórka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i kolejne cudowne wspomnienia, ich zapach ranem i wieczorem też lubię ;)

      Usuń
  11. Uwielbiam te cudownie słoneczne śliwki!
    Tak pięknie je pokazałaś,że muszę ich poszukać w weekend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szukaj, szukaj, u nas spadają i marnieją ;(

      Usuń
  12. Tutaj też owocowe ;) wyglądają na bardzo słodkie ;) Pozdrawiam, www.monika-paula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. czytałam, bardzo mnie wzruszyła ta książka...
    mirabelki bardzo lubię same i w kompocie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne zdjęcia, przyglądam się i przyglądam.....
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Cuuuuuda na gałązkach!
    A ptaszor z owocem nadaje się na okładkę książki właśnie, skoro o książkach też mowa.
    I te obwieszone pysznościami gałęzie w słońcu... Czary, robisz aparatem czary.
    Tak bardzo, że 3 minuty szukałam na rzeźbie mirabelki, bo byłam pewna, że gdzieś tam jest ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm, na rzeźbie nie wpadłam, żeby mirabelkę położyć, bo tam Dzieciątko w ręku jabłko trzyma ;)

      Usuń
  16. Zupełnie nigdzie, w całym moim mieście nie mogę dostać mirabelek.
    Martwię się bo moje dzieci zaczną z dzieciństwa borówkę amerykańską pamiętać :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;), bez obaw, chyba jakieś jagody w lesie też u Was są ;)

      Usuń
  17. własnie przeczytałam na pewnym blogu, że ludzie nie czytają wpisów... bardzo lubię Whartona, Mirabelle była ciekawą postacią, ze SK pochodzi jeden z moich ulubionych cytatów "Czułem się tak, jak gdybym poszedł prosto do nieba, nie umierając." (mogłam coś przekręcić).
    Wharton pisze lekko i przyjemnie o skomplikowanych sprawach, mnie urzekł też "Ptasiek" i "Stado", jeśli nie czytałaś - polecam!
    PS. patrząc na te mury niemal widzę te gołębie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze ludzie nie rozumieja... Poza tym moj tekst jest raczej prowokacją. Jo ma mnostwo fanek i życzliwych czytelniczek, bo jak tu zreszta nie kochac kogoś, kto tak pisze)Mirabelki raczej przelaly moja czare goryczy i uwolnily cos, co juz od dawna we mnie siedzialo. I prosze tekst Jo i to co sie pod nim dzieje traktowac jako zarzewie, zapalnik, impuls do dyskusji u mnie a nie krytykę samą w sobie.

      Usuń
    2. Aniu - część pewnie szuka ładnych zdjęć, ja na niektórych zagranicznych też nie czytam, jak nie znam języka, a tłumacz sobie nie radzi, a chciałabym ;), dziękuję za odwiedziny ;)

      Ziemolina - Ty moja wierna Poczytująca, dziękuję, że jesteś ;)

      Usuń
    3. pisząc "nie czytają" miałam na myśli, że się "nie wczytują", a nie coś złego :) Ziemolino, nie traktuję Twojego wpisu jako krytyki, tylko jako "punkt zaczepny" do dyskusji na trudny temat, jakim jest czytanie blogów w ogóle :) Bardzo potrzebny punkt zaczepny.

      Usuń
  18. Jesteś niesamowita! aż spaceru mi się zachciało do "starego" miasta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to weekend spacery z chłopcami w starych murach ;)

      Usuń
  19. oh, tez je uwielbiam najlepiej prosto z drzewa, jeszcze zielonkawe, kwasne, mniam! pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  20. mirabelki... Zapomniałam, że istnieją.
    Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sobie właśnie niedawno przypomniałam ;)

      Usuń
  21. Przepiękne pełne słońca zdjęcia - bardzo mi się podobają! :)I to też moje smaki z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ;), cieszę się, że wracasz do mnie po urlopie, brakowało tu Ciebie ;)

      Usuń
  22. Świetne fotografie!
    Serdeczności!
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wzajemnie Meg, cudownego weekendu pełnego wypraw ;)

      Usuń
  23. Gdzieś , kiedyś jechałam mirabelkową aleją cała usłaną owocami.(chyba to były Twoje okolice) Częściowo była to już marmolada ale woń tym bardziej uwodzicielska. Nie znam perfum z nutą mirabelki. Byłyby słodkie.Moje piękniekwitnące wiosną mirabelkowe drzewo nie wydało ani jednego owocu a już czekały na nie śliczne słoiczki. To jeden z niewielu przetworów jaki robię.Zdjęcia jak zwykle . Nie lubię się powtarzać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, pewnie nie, bo u nas mirabelki w centrum (nie ma możliwości wjazdu ;) albo nad rzeką ;) i pewnie w innych miejscach, których w tej chwili nie pamiętam ;), cieszę się, że zdjęcia Ci przypadły do gustu, mnie się też nawet podobają z tym światłem ;), a teraz czekam niecierpliwie na Twoje toskańskie wrażenia ;)

      Usuń
  24. Cudowne zdjęcia , zapach mirabelek jest na prawdę piękny.Mam u siebie mirabelkę żółtą i w kolorze fioletowym właśnie robią się dojrzałe.Widać ,że jest wielu amatorów tych aromatycznych owoców.Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, nie wiedziałam, że są fioletowe, ja widywałam żółte i czerwone, a zaraz jadę rwać krakowianki ;)

      Usuń
  25. Mirabelki to owoce mojego slonecznego dziecinstwa:-))) Piekne fotografie, do zakochania;-)))!

    OdpowiedzUsuń
  26. Mirabelki w takich otoczeniu...skusze sie... dla Ciebie. W swiecie realnym po prostu nie przepadam! Zdjecia pychota!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;), może na nalewkę dałabyś się skusić, a właściwie taki trochę likier trochę L'eau de vie de mirabelles ;)

      Usuń
  27. mmmm....bardzo lubię :)

    PS. 4 i 5 zdjęcie - baaaardzo fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo, ale to bardzo klimatyczne miejsca pokazujesz na swoich zdjęciach. Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, pewnie sposób patrzenia, te dziś z mojego miasta ;)

      Usuń
  29. Mirabelki to smak mojego dziecinstwa a ksiazka to licealne klimaty :-)
    Tutaj mireabelki zastepuja mi morele. super zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nas jakoś w liceum tym nie raczyli ;), morele też lubię, bardzo ;)

      Usuń
  30. To naprawdę w Polsce?
    ;)

    Jo, czarodziejko :) Ależ kolory prowansalskie, śródziemnomorskie wymieszałaś w fotograficznym tyglu. Wszystko już pewnie powiedziano, więc popatrzę sobie w milczeniu, powspominam pokój wyłożony korkiem, nalewkę z gruszką Poire Williams tajemniczo zamkniętą w butelce, gołębie, gołębie...
    Jest kilka książek Whartona, które naprawdę lubię (Ptasiek, W księżycową, jasną noc) - i długo nie mogłam się pogodzić z tym, że kolejne coraz mniej mi smakują. Za dużo napisał, albo to ja się postarzałam.

    Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aduś, to moje miasto ;) i znowu uprzedzasz mnie o krok, bo gruszkowy post szykuję, z Poire Williams, który dostałam dawno temu jako dodatek do pierścionka zaręczynowego z lekkim poślizgiem, a pamiętam jak dziś i który nadal u nas stoi, bo ciągle przekładam datę otwarcia, może na jakąś okrągłą rocznicę ;), a "Spóźnieni kochankowie" to jedyna książka Whartona, jaką przeczytałam,choć tym raczej nie ma co się chwalić ;)
      pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  31. Och co za cudowne klimaty.Jakże piękne zdjęcia.Również mirabelki kojarzą mi się z dzieciństwem i obecnie z cudowną książką Whartona. Chyba sięgnę, raz już któryś po "Spóźnionych Kochanków". A fioletowe, również tak aromatyczne:)))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te czerwonawe takie bardziej soczyste, ale słoneczny kolor mi bliższy ;)

      Usuń
  32. też bardzo lubię, a najlepsze jadłam w tym roku w porzuconym sadzie:)

    Blog o życiu & podróżach
    Blog o gotowaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie są najlepsze i wiadomo, .... nie tuczy ;)

      Usuń
  33. Jo, Mirabelle pięknie brzmi. A owoce jem, jem z przyjemnością. ładnie pachną. Jadłam też takie czerwonawe. Smaczne obydwie odmiany. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aromatem tak, ale smakiem nie dorównują chyba jednak węgierkom ;)

      Usuń
  34. Zapachniało śliwkami mirabelkami, owoce cudo. Wspaniała pychotka.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jolies mirabelles ça donne faim !

    OdpowiedzUsuń
  36. Ale klimat, nigdy bym nie powiedziała, że to Bolesławiec. Znam to miasto, byłam tam nie jednokrotnie, mieszkam niedaleko i mam tam rodzinę. Stamtąd pochodzisz ?? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Ciekawe połączenie owoców z murami i detalami świątyni, rzeczywiście jak u Whortona. Bardzo lubię jego książki, choc akurat Spóźnieni kochankowie podobali mi się najmniej. A mirabelki przywodzą na myśl powidła śliwkowe robione ze zbieranych przy drodze owoców. Dawniej moja mama robiła ich mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
  38. witaj:))))
    ale wspaniałe zdjęcia. Mirabelki kocham, choć ostatni raz jadłam na mazurach kilka lat temu:) ale smak pamiętam i kojarzy mi się z dzieciństwem... zawsze zrywaliśmy z drzewka i nikt się nie patyczkował, że nie myte, że nie wolno:) jadło się i jakoś człowiek zdrowy był! a jak smakowało:)

    OdpowiedzUsuń
  39. I tu znowu na nucie dziecieńskich wspomnień zagrałaś ;)
    Piękne, niepozorne owoce i jakie pyszne a ptaszysko ze skradzioną mirabelką w dziobie bomba !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja z dzieciństwa pamiętam węgierki ;) całą masę ;), a ptasie pozować nie chciały, nakradły ile wlezie i odfruwały w pośpiechu ;)

      Usuń
  40. Mirabelki kojarzą mi się z dzieciństwem i wakacjami u babci :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Ale świetne! Zwłaszcza to z ptakiem - nam te małe gamonie też się u Nas częstują owocami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagoda, one całymi stadami na drzewa napadają ;), ale może i dobrze, mniej się zmarnuje ;)

      Usuń
  42. MIrabelki!!!!ale cudne wspomnienie! uwielbiałam kompot w dzieciństwie i wyjadanie owoców z dzbanka po kompocie!teeesknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprowadź sobie drzewko, a może jest gdzieś w okolicy, tylko nie wiesz :)

      Usuń
  43. Ja także uwielbiam ich zapach.
    Ale kompletnie zapomniałam, że główna bohaterka "Spóźnionych kochanków" miała na imię Mirabelle! To jedna z moich ukochanych książek w liceum;) Nie odłożyłam jej dopóki nie dotarłam do ostatniej strony:))

    OdpowiedzUsuń
  44. No i masz babo placek... Zajrzałam i ja do Ciebie, Jo. Teraz odłogiem będę leżały zapytania o wakacje w Toskanii. Muszę się zaprzyjaźnić z Twoim blogiem. Poczytać i pooglądać bo jest co!!!! Pozdrawiam. Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj, oj, to wolę nie mieć wrogów wśród turystów, i ja pracowałam w podróżach, więc dobro podróżnika jest mi bliskie ;), do lektury wróć po sezonie, w zimowe wieczory ;)

      Usuń
  45. przedostanie zdjęcie - ładnie uchwycone

    OdpowiedzUsuń
  46. Klawe zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Zwidokiemnaobelisk.pl , Blogger