Kołobrzeg rozrósł się ponad miarę. Daleko mu już do małego miasteczka, gdzie jako studenci pojechaliśmy na kilka wiosennych dni. Sami. Tym razem już w powiększonym składzie. Poza katedrą ciężko mi było odnaleźć bliskość tamtych miejsc. Starówkę porosły niczym grzyby po deszczu galerie. Ceglany spokojny gotyk i ścisk usiłujących znaleźć miejsce do zaparkowania samochodów. Nielegalny (chyba) spacer po falochronie. Wspinaczka na morską latarnię.
Na osłodę wspólna kawa pod wiosłami z Eweliną z Kuchni Pełnej Smaku, spotkanie stanowczo za krótkie. Jak zawsze ;). Kołobrzeg wolałam wtedy. Ale pewnie teraz, zimą, bez urlopowiczów, ma ono równie ciekawy smak ;).
Booking.com