Postaw mi kawę na buycoffee.to

21:32:00

Mamom

Mamom
Aby macierzyństwo poruszało czułe struny...muzyki miłości

22:39:00

Love lodowe...przepis na domowe lody - nie dla będących na diecie ;)

Love lodowe...przepis na domowe lody - nie dla będących na diecie ;)
    Kiedy byłam mała (wieki temu ;) w słoneczne niedziele obowiązkowy był spacer brzegiem rzeki zakończony lodami "U Rybaka". Stało się w długiej kolejce po to, by chwycić w dłonie wafelek z kulkami lodów o smaku zapamiętanym jako niemal równy nektarowi bogów i z miną zdobywcy odkrywało kawałki owoców. Moim rekordem było 6 kulek, pewnie został pobity...
Były też lody kręcone w budce w drodze do szkoły, tzw. włoskie, którą to budkę całą bandą odwiedzaliśmy co najmniej dwa razy dziennie przez pięć dni tygodnia, nigdy nie odchodząc z pustymi rękami, dzięki niezwykłej hojności właścicielki, która nawet gdy mieliśmy tylko kilkanaście groszy albo byliśmy w ogóle bez grosza, szeptem wołała nas i dawała choćby malutki lodowy ślad w rożku.
Te smaki ciężko mi dziś odnaleźć (choć nie ustaję w poszukiwaniach). I także dzięki temu od jakiegoś czasu w dolnej szufladzie naszej lodówki mieszkają (choć zadziwiająco szybko mają nowych zastępców ;) domowe lody: proste, smaczne, owocowe, bez jajek i zbędnych E ;).


Przepis na domowe lody:
kubeczek 200 ml śmietanki 30%
2 łyżki cukru pudru
ok. 250 g truskawek (lub innych sezonowych owoców)
1/4 szklanki mleka

Wrzućcie wszystko do blendera i mieszajcie przez około pół minuty (blender można też zastąpić mikserem albo energicznie ubić ręcznie). Jeśli zależy Wam na widocznych, dużych kawałkach owoców, dodajcie je już po zblendowaniu śmietanki i delikatnie wymieszajcie.
Napełnijcie dowolne foremki (z podanej ilości wychodzi 12 lodów na patyku) i włóżcie na co najmniej pół godziny do zamrażarki.
Przepis możecie dowolnie zmieniać, dodawać więcej lub mniej owoców, pominąć cukier, zastąpić trzcinowym lub innym, mieszajcie, eksperymentujcie, degustujcie.
Korzystajcie przez całe lato, a nawet przez cały rok ;)

21:42:00

50 twarzy lnu...Pałac Łomnica

50 twarzy lnu...Pałac Łomnica

Tam, gdzie len nie tylko lniany ma kolor,
gdzie czas nie stoi w miejscu, ale zwalnia swój bieg,
gdzie potomkowie dawnych właścicieli odnaleźli swoje miejsce
i gdzie Karkonosze rzucają cień na angielski park...Pałac Łomnica


Tuż za Jelenią Górą zaczyna się Dolina Pałaców. A może nie zaczyna. Może ciągnie się się wcześniej i dalej, ale ja moją podróż poprzez Dolinę Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej zacznę właśnie od tego miejsca.
Jedziemy z widokiem na ośnieżone nadal Karkonosze w mocnym, rannym słońcu. Przedpołudnie w Pałacu Łomnica. Cztery budynki po obu stronach drogi, które mimo oddalenia zgrabnie tworzą folwark. Przechodzące od średniowiecza do naszych czasów przez wiele rąk, teraz pod skrzydłami polsko-niemieckiej fundacji.
Można zwiedzić barokowy pałac albo delektować się smakami tego miejsca. W każdym pomieszczeniu kompozycje z ciętych kwiatów. Jesteśmy jedynymi w tej chwili gośćmi, choć telefon w recepcji dzwoniący z prośbą o rezerwacje kolejnych stolików świadczy, że sytuacja ta nie potrwa długo. Pijemy zatem kawę i zagryzamy słodkim mając to miejsce, obsługę i ciszę przez chwilę na wyłączność ;). 

Podoba mi się przedpołudniowa atmosfera i dyskretny personel. Chodzimy po piętrach Lnianego domu towarowego swobodnie, nie czując oddechu na karku, jak to nie raz w różnych miejscach bywa. Lniane sukienki, tuniki, spodnie, damskie, męskie, dziecięce... Kolejne piętro to len dla domu. Cudowny. I w kolorze morskiej, wzburzonej toni i łagodnie słonecznej Toskanii. Na stylizowanych stołach, nakryte od obrusa po sztywno wykrochmalone serwety obok kryształowych kieliszków,  w gotowych sypialniach, albo w belach, do kupienia na metry i samodzielnego wyczarowania czegokolwiek.

Można zajrzeć do sklepu, własnej piekarni czy folwarcznej kuchni, skosztować co nieco albo umówić się na kulinarne warsztaty. Podejrzeć pasące się owce i posłuchać śpiewu ptaków.
Jeśli lubicie miejsca, gdzie czas zwalnia, to będzie miejsce dla Was.


a przez rzekę drugi pałac, ale o tym następnym razem...




Booking.com

08:43:00

Hej orły, sokoły...pokazy sokolnicze na Majówce Rycerskiej w Zamku Kliczków

Hej orły, sokoły...pokazy sokolnicze na Majówce Rycerskiej w Zamku Kliczków

   Na jakiś czas odpuściliśmy sobie majówki w Zamku Kliczków. Głównie przez pogodę. Ale tym razem po południu się przejaśniło i postanowiliśmy ruszyć. 
O samym zamku było tu nie raz (tu, tu i tu). Tym razem ilość ludzi przerosła nasze najśmielsze oczekiwania (i miałam wrażenie, że organizatorów również ). 
Udało nam się jednak zobaczyć pokaz, choć nie był długi, ze względu na bezpieczeństwo ludzi i ptaków, przy takiej ilości rozpraszających bodźców.
Na plus zasługują dwie rzeczy: atrakcje na zamkowym terenie związane wyłącznie z rycerskimi klimatami, od rzucania młotem w pień poprzez kramy, na których nie było tandety, a jedynie zabawki i akcesoria, nabywając które można było przeobrazić się w co najmniej damę dworu, a w męskiej wersji od Robin Hooda do rycerza okrągłego stołu. Po drugie ceny: za serię rzutów do celów trzeba było uiścić 2 złote i to nasze, polskie, a nie z cennego kruszcu, to samo dotyczyło zabawek, drewniane konie na patyku, proce czy damskie wianki nabywało się za 10 zł, co nie rujnowało portfela. Na temat wszelkich kramów porozkładanych wzdłuż traktu do bram zamku się nie wypowiem, bo nie zwiedzałam.
Natomiast zdecydowanie aż się prosi dobra organizacja ruchu i miejsc parkingowych, gdyby nie to, że kierował mój mąż, samochód zostawiłabym w sąsiedniej wsi i przyszła pieszo...
Jeszcze przed bitwą odwiedziliśmy stajnie, po czym zwinęliśmy się do domu (co niektórzy na świeżo nabytych wierzchowcach).
P.S. Wiem, że mam ogromne blogowe zaległości, nie obiecuję poprawy, ale wszystkich, którzy chcą być bardziej na bieżąco zapraszam na obeliskowy fb ;).  
Copyright © 2016 Zwidokiemnaobelisk.pl , Blogger