Postaw mi kawę na buycoffee.to

19:41:00

Raz, dwa, trzy, z nami piszesz Ty !

Raz, dwa, trzy, z nami piszesz Ty !
 

    Nie ma to jak wygodna kanapa, ciepły koc, szklanka herbaty lub gorącej czekolady i ciasteczka. I naturalnie dobra książka. A może tym razem własna?
Zawsze lubiłam wymyślać i pisać. Gdy idę, literki w mojej głowie układają się w niestworzone historie, i wesołe i takie mrożące krew w żyłach. Wyobraźnia to moje drugie imię ;).
Ale nigdy nie miałam odwagi spróbować pisać "na poważnie", choć zawsze podobna myśl kołatała mi się w głowie. Zawsze była jakaś wymówka i odkładanie tej myśli na później. Niedawny pobyt w szpitalu uświadomił mi, że może nie być "później", że trzeba próbować teraz, a nie odkładać wszystkiego na bliżej nieokreśloną przyszłość. 
I wtedy znalazłam link, który okazał się drogą do strony Magdaleny Kordel, której "Uroczysko" i "Sezon na cuda" wywołały niejeden uśmiech, także mój, i która zorganizowała akcję "Kto napisze z nami  książkę". 
Tu każdy może napisać 12-stronnicowe świąteczne opowiadanie i zostanie ono wydane we wspólnym tomiku. To może być również niezwykły prezent na święta. Inny. Nietuzinkowy.
Po wszelkie szczegóły zapraszam na stronę autorki, a ja robię dobrą kawę i zasiadam do klawiatury, żeby zdążyć wysłać do 1 grudnia ;).  




21:08:00

Nie przekreślony listopad...

Nie przekreślony listopad...
 
    Nie skreśliłam listopada, tak jak listopad nie skreślił mnie...wracam... i dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, maile, które wymienialiśmy przed i po powrocie z mojego "SPA", z którego mimo wszystko mam dobre wspomnienia ;), a przed oczami wciąż świeże piękne zachody słońca ;).
Wybaczcie, że kadry zupełnie nie związane z tematem wyprawy, ale jak dla mnie jeszcze bardzo na czasie ;).






 


 


a niedługo przed nami najpiękniejszy czas...oczekiwania i nadziei ;)

21:54:00

Z wizytą u krasnoludków...

Z wizytą u krasnoludków...
Wrocław zawsze kojarzył mi się z antykwariatami, muzeami, z pierwszym w życiu spotkaniu z mumią ;) i księgarnią Ossolineum, gdzie nabożnie przejrzeć można było książki wydawane w minimalnym nakładzie. Takie delikatesy dla intelektualistów.
Z wystawami w pokrytym o tej porze roku czerwoną winoroślą Muzeum Narodowym.
Dzielnicą ze sklepami dla artystów, pachnącą terpentyną i pędzlami z końskim włosiem.
Z niezwykłym Ostrowem Tumskim, którego nazwa według mnie zarezerwowana jest wyłącznie dla tego miasta.
Z rogatkami z przytulonymi kamieniczkami Jasiem i Małgosią ;) i ukwieconym Placem Solnym.
I najpiękniejszym ratuszem, którego urody nie przysłania nawet ustawiony ku przestrodze pręgierz.
Teraz to również pociągi, które dorównują standardom europejskim, walizka na dworcu, której pojemność wystarczyłaby najbardziej wybrednej damie i stado krasnoludków, których w takiej liczbie nie ma nawet w bajce o sierotce Marysi ;).
Listopadowy Wrocław zaskoczył mnie ciepłem i stokrotkami na miejskich trawnikach oraz wielką ilością rowerów do wynajęcia.
Ta podróż wyjątkowo nie była podróżą rodzinną, nawet wyprawą ze zwiedzaniem, choć przypadała w pewną rocznicę. Raczej kilkoma skradzionymi godzinami, których żal mi było przy okazji nie przeznaczyć na coś innego niż cel wizyty. Udało się ją jednak nieco osłodzić, bo skoro są i krasnoludki, to jest i manufaktura słodyczy
A gdy okazało się, że muszę być tu również rano, doceniłam dobrodziejstwo technologii, gdy mąż znalazł mi ekspresowo nocleg i poprowadził do niego niczym najlepszy gps, jak nawigacja o wymarzonej barwie głosu.
I to w pobliżu Kryształowej Planety Ewy Rossano, (którą zachwyciłam się na zdjęciach u Holly ), a która po pobycie w Paryżu, gdzie promowała stolicę Dolnego Śląska, znalazła swoje miejsce i w mieście rodzimym.
Wrocław nocą jest magiczny. I to nie tylko za sprawą krasnoludków. Nocą wszystko wydaje się być inne, zmysły wyostrzone, dostrzega się zupełnie inne detale, to co w dzień jest niewidoczne, wyeksponowane zostaje pod osłoną rozgwieżdżonej nocy niczym pod kopułą świętej bazyliki. Ale to są kadry, którymi się nie podzielę, bo zostały zrobione powiekami i serduchem. To zapachy i doznania wzrokowe, których nie potrafię przełożyć na obraz...za to po przebytych kilometrach odciski mam po dziś dzień ;).
 P.S. Nie pokażę nic, czego byście nie znali, choć chciałabym o wiele więcej i na wiele więcej Wrocław zasługuje, mam nadzieję, że jeszcze będzie ku temu niejedna okazja ;).





 



 









12:58:00

Pamiętajmy

Pamiętajmy
Zapalmy światełko dla tych, o których nie ma kto pamiętać...


na zdjęciu bodajże najstarszy ewangelicki cmentarz naszego miasta, przekształcony w park...a wykorzystane płyty nagrobne do dziś dnia widoczne w wielu miejscach załatanych murów...
Od dwóch lat dzięki inicjatywie Via Sudetica i tu w te dni płonie światełko pamięci i nadziei...
Copyright © 2016 Zwidokiemnaobelisk.pl , Blogger