Ja wierzę, odkąd kiedyś zapukał do moich drzwi, ale ponieważ byłam sama, mocno nieletnia i uczulona na to, żeby nie otwierać drzwi obcym, a kto jak kto, ale św. Mikołaj nie został mi nigdy przedstawiony ;), nie otworzyłam, choć wizja korzyści była niezwykle kusząca...
A mimo to, gdy po dłuższym czasie, po sprawdzeniu przez wizjer, że pusto na korytarzu, uchyliłam leciutko drzwi, na progu leżał worek wypełniony jabłkami, orzechami i słodyczami i, o ile pamięć mnie nie myli, z zatkniętą rózgą ;).
Po dziś dzień nikt do tej paczki się nie przyznał i była to najradośniejsza mikołajowa paczka, jaką w dzieciństwie otrzymałam ;).
Moja starsza córka natomiast na istnienie św. Mikołaja ma zgoła inny argument, stwierdziła, że skoro kiedyś dostała rózgę, to znaczy że musi istnieć (chyba w myśl zasady, że kochający rodzice dzieciom rózg nie podrzucają ;).
Lubię ten rytuał wieczornego zostawiania małego ciasteczka na parapecie, oczekiwanie, żeby przyłapać podkładającego prezent na gorącym uczynku i senne powieki zasypiające późno w noc, a rano krzyk radości "dziękuję Mikołaju" ;).
Czy sama czekam tego dnia na prezenty? Nie. O wiele milej jest dawać ;)
Lubię ten rytuał wieczornego zostawiania małego ciasteczka na parapecie, oczekiwanie, żeby przyłapać podkładającego prezent na gorącym uczynku i senne powieki zasypiające późno w noc, a rano krzyk radości "dziękuję Mikołaju" ;).
Czy sama czekam tego dnia na prezenty? Nie. O wiele milej jest dawać ;)
A Wam życzę, żebyście zostali obdarowani, ale także, żebyście sami potrafili tym Mikołajem być, nie tylko dla bliskich i nie tylko w tym jednym dniu ;)
Dla mnie najmilszym dzisiaj prezentem byłą radość mojego dziecka z paczki do Mikołaja :-)
OdpowiedzUsuńJego uśmiech, zadowolenie było dla mnie wspaniałym darem :-)
Cudne wspomnienie o Mikołaju, Jo :-)
Mnie też w dzieciństwie On odwiedził - pamiętam otwarte okno i ruch firanek a pod choinką prezenty! To na pewno był Mikołaj :)
dla mnie też radość dzieci największym prezentem - u nas przynosi tylko słodycze i książki ;)
Usuńja zawsze panicznie sie balam mikolaja ,moj starsry brat to wykorzystywal ubieral mikolajowa maske i mnie nia okropnie straszyl..........ale listy do mikolaja na parpecie zostawialam i prezenty na parapecie zawsze znalazlam,najczesciej byly to slodycze ,ktorych i tak nie jadlam i papucie albo bajka..........a teraz w mikolakowy wieczor zawsze spedzamy troche bardziej odswietnie a male mile niespodzianki robimy przez caly rok:P
OdpowiedzUsuńwidocznie wspomnienia są nie tylko miłe ;)
Usuńja uwielbiam dawac prezenty :)
OdpowiedzUsuńzwlaszcza te, ktore sama robie- heh wlasciwie kupowac tez uwielbiam, jestem chyba beznadziejnym przypadkiem :P
wracajac do przeszlosci zawsze wierzylam tylko w jedynego prawdziwego Mikolaja, ktory przychodzil 6 grudnia, zawsze prosilam go o cos drozszego, bo wiadomo ze to on kupuje prezenty, a nie rodzice wiec mozna bylo zaszalec... :)
dodatkowo zawsze prosilam go o przeslanie mi zdjecia i o kota- wiedzialam, ze z powodu alergii rodzice nigdy mi go nie sprawia, a Mikolaj jednak ma sile...
Zastawialam pulapki, chowalam listy :P
Ahh co to byl za szalony czas (kota jednak nigdy nie dostalam :P ):D
;), moja córa zostawiła nawet coś w rodzaju kwestionariusza, gdzie miał oprócz odpowiedzi na pytania odnotować o której był i się podpisać, czego z oczywistych powodów (braku czasu znaczy się;) nie uczynił ;)
Usuń:))
Usuńswietna !!
UsuńWidze, ze twoja coreczka tez weszy spisek, ale jednoczesnie szuka dowodow na prawdziwosc Mikolajowej tezy ;)
A ja wierzę w Mikołaja!!! Byłam bardzo grzeczna i dostałam w dniu dzisiejszym urlop.
OdpowiedzUsuńW nagrodę, również cudowną wycieczkę do Krakowa. A tam...kolejny prezent. Fantastyczne ceramiczne cacko z bolesławieckiej Mileny.
A Mikołaj z dzieciństwa, to niezapomniane wspomnienia.
Ślę pozdrowienia.
to byłaś wyjątkowo ;), nie znam bolesławieckiej Mileny, ale poszperałam i wiem, że to z Nowogrodźca, czyli do Bolesławca w sumie blisko ;)
UsuńJa nie mam niestety jakiś specjalnych "mikołajowych" wspomnień . Była paczka pod poduszką i już. Natomiast moje dzieci, dzięki moim pomysłom, bardzo długo w Mikołaja wierzyły i pamiętają to do dzisiaj mile. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńpod poduszką, w bucie czy w gniazdku, różne są zwyczaje, ważne że była :)
UsuńGolteria cudowna,bardzo ja lubię.U mnie w domu rodzinnym Mikołaj wkładał słodycze tylko do super wyczyszczonych bucików ,które ustawialiśmy koło drzwi lub na parapecie okna.Cały wieczór myliśmy,pastowaliśmy i glancowaliśmy szmatka butki.Rodzice chodzili z uśmiechami pod nosem ,Boże jakie to były cudowne czasy.Jak dobrze ,że przekazujemy zwyczaje naszym dzieciom.Pozdrawiam i przesyłam buziaki
OdpowiedzUsuńdziękuję za przypomnienie nazwy, mam jedną w domu i jedną w pracy i gdy ktoś pyta, co to jest, mówię że podobno coś z wrzosowatych, ale mnie przypomina borówki :)
Usuńtakie zwyczaje to piękne wspomnienie z dzieciństwa
Wierzę, wierzę wciąż i głęboko. Każdego roku zostawia podarki w skarpecie w okolicy poduszki :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że skarpeta nie dziurawa :):):)
UsuńNo dawanie, dawanie, wiadomo, no!
OdpowiedzUsuńNie jest złe! ;DDD
Ale ja tak dziś czekałam na prezent i nic!
M. specjalnie po niego pojechał, a go nie było.
Jestem taka niegrzeczna, że prezenty przede mną uciekają ;D
:):):), to goń je z workiem ;), a potem rozdaj tym, co czekają, czekają i nic, oprócz Ciebie, niestety, jest ich całkiem sporo...
UsuńAno...
UsuńI nie jest mi teraz do śmiechu.
ale uśmiechniesz się, jak już złapiesz ;)
UsuńPonieważ do rodziców, a co za tym idzie do Polski na Święta się nie wybieram ( trochę przykro), zupełnie nie czuję grudniowej atmosfery zbliżających się świąt. Nawet śniegiem nas jeszcze grudzień nie uraczył. Tutaj święta obchodzimy w styczniu. Jakież było moje zaskoczenie gdy w moim bucie znalazła się dziś czekoladka :) Mikołaj mnie odnalazł :)
OdpowiedzUsuńDzięki za zdjęcia, pełne ciepłej, domowej atmosfery!
:):):), dobrze że sprawdzasz buty przed założeniem, ja bym pewnie rozdeptała ;), Aniu, obiecuję znaleźć czas i pokazać kilka zimowych migawek, jest śnieg, słońce, niezbyt mroźnie, jest pięknie :)
UsuńAkurat sprawdziłam bo robiłam porządki w przedpokoju ;) Tak to kto wie jakby się to skończyło!
UsuńCzekam w takim razie na zimową sesję i na śnieg u mnie. Dziś widziałam poranny puch na dachu, ale już nie ma śladu... obiecują nam śnieg i obiecują... podobno zasypie nas w niedzielę. Jestem gotowa :)
Chyba mam lukę w pamięci co do mikołaja i nic nawet nie pamiętam:/
OdpowiedzUsuńjeśli nie pamiętasz też rózgi, to nie jest źle ;)
UsuńJedna była to pamiętam:)
UsuńRozmarzyłam sie - cudne foty!
OdpowiedzUsuńI odpisz mi na maila, chyba nie jestes zła, co?
ja zła??? no co Ty, zapracowana i tyle :), ale od świąt do Nowego Roku biorę wolne :):):)
Usuń;););) Mnie w tym roku Mikołaj bardzo zaskoczył;)
OdpowiedzUsuńpozytywnie mam rozumieć ;)
UsuńMnie zaskoczyła córka w tym roku bardzo pierwsze tym że nie bała się Mikołaja a drugie na tyle różnych prezentów które dostała największe wrażenie zrobiła guma rozpuszczalna :D kto by pomyślał hehe
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Mikołajowo :)
:):):)
UsuńOczywiście, że wierzymy:)
OdpowiedzUsuńi tak trzymać :)
UsuńDa noi, in Italia, si festeggia S.Nicola, solo in pochissimi paesi...lo stesso per S.Lucia...
OdpowiedzUsuńCinzia
So you'll get a gift in January ;)
Usuń.. i orzeszek też dla św. Mikołaja? Fajnie jest wierzyć w św. Mikołaja, zębową myszke, a nawet duchy ;)))
OdpowiedzUsuńorzeszek i paczuszki z pudełek po zapałkach dla ozdoby :)
UsuńNajwiększą radość miałam obdarowując moje dzieci, a teraz to już czekam na wnuki:))
OdpowiedzUsuńto ja Ci wnuków szybko z całego serca życzę :)
UsuńZawsze na niego czatowałam.długo nie spałam. wkurzałam się,że co chwile ktoś mi zagląda do pokoju i go przepłasza. Do tej pory mi się nie udało go zobaczyć, chociaż kiedyś o mało co . Umówił się ze mną w salonie samochodowym ale ....samochód był pusty :-)
OdpowiedzUsuńale samochód Ci zostawił :)?
UsuńNo tak ale chyba wolałabym Mikołaja :-)
UsuńJa swoja rozge pomalowana na srebrno pamietam do dzisiaj ;-)
OdpowiedzUsuńteż srebrną pamiętam, długo pachniała farbą ;)
UsuńI to jest prawdziwa magia i atmosfera tego święta. A radość dzieci bezcenna :)
OdpowiedzUsuńbezcenna i tak przykro, że niestety nie dla wszystkich dzieci...
UsuńOczywiscie, ze wierze w Mikolaja! Tylko moj zlapal angine i do buta nic nie wlozyl. Aaaale, mylisz sie ciutke, Mikolaj przychodzi nie raz, a dwa ;) Czekam na Wigilie ;)
OdpowiedzUsuńu nas w święta Gwiazdor, życzę by tym razem nie zgubił drogi :)
UsuńMoze mu poswiecisz, zeby droge znalazl? ;)
UsuńU nas jest Maly i Duzy Mikolaj ;))
ja to chyba już tylko poświecę oczami ;)
Usuńa tak poważnie u mnie Gwiazdor dlatego, że mój tato właściwie z Kaszub i tak zostało ;)
Usuńkiedyś byłam pomocnikiem Mikołaja, a moja koleżanka Mikołajem - sprzedawałyśmy paczki z art. spożywczymi jako praktykantki z supersamu
OdpowiedzUsuńnie było to miłe zajęcie (ale też nie miałyśmy wyjścia), więc kiedy pewna młoda dziewczyna zapytała nas czy nie poszłybyśmy z nią do domu (mieszkała blisko) nie zastanawiałyśmy się długo
dzień był zimny i każda chwila w pomieszczeniu była na wagę złota
Ona weszła do domu pierwsza, a potem powiedziała, do swojej zaskoczonej rocznej córeczki 'zobacz! Mikołaj przyszedł!' wtedy tata dziewczynki powtórzył 'Mikołaj przyszedł' myśląc, że mama jest tym Mikołajem - jego mina kiedy się odwrócił i nas zobaczył - bezcenna! :D
Nie mogąc skomentować pod poniższą wypowiedzią (jakąś taką nie na temat) z powodów technicznych dopisuję się tutaj. Jako dziecko z niecierpliwością oczekiwałam na Mikołaja czyszcząc buciki, teraz jako osoba wiekowa robię za jego pomocnika. Lubię zabierać dzieciaki na poszukiwanie świętego, kiedy rodzice podkładają prezenty pod choinkę (na dużego Mikołaja). Zastanawiam się tylko, kiedy mi powiedzą, ciocia- może nie chodźmy nigdzie, bo on zasze przychodzi, gdy nas tu nie ma. :)
Usuń:):):) pomocnikiem Mikołaja być to wielkie wyróżnienie ;), ja przez pół nocy szyłam skarpety, bo i maszyna odmówiła posłuszeństwa i materiał w choinki się schował, więc nasze skarpety i krzywe i w słonie ;)
UsuńDopisuję dla porządku, że poniższa wypowiedź nie dotyczyła wypowiedzi zebry na przystanku, tyko innej, której już nie ma :)
Usuńpamiętam kiedyś, jak byłam mała, pokłóciłam się z koleżanką, bo ta starała się mnie przekonać, że święty Mikołaj nie istnieje ;-)
OdpowiedzUsuńw każdym z nas jest Mikołaj ;)
UsuńDes petits présents précieux tout comme vos photos...
OdpowiedzUsuńGros bisous
la taille n'a pas d'importance, ou le contenu du cadeau, mais le cœur :)
UsuńNajlepsze wspomnienia się z wiążą z Mikołajem;-) Zawsze zastanawiałam się jak on przychodzi w nocy, że nigdy , przenigdy nie udało się go zobaczyć...
OdpowiedzUsuńpróbowałam kiedyś nie spać, żeby przyłapać, tak jak teraz moje dzieci ;)
UsuńCudowne są takie wspomnienia z dzieciństwa, te skrawki chwil magicznych, co do dziś na ich myśl, uśmiech nam się pojawia... Przepiękny musiał być ten wór, fantastyczny pomysł miał ten Twój Mikołaj;)
OdpowiedzUsuńworek był zwykły, celafonowy, ale za to to, że taka paczka nie zamawiana - to było najważniejsze :)
Usuńsielskie wspomnienie :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego, Jo.
Piękne wspomnienia z dzieciństwa :-)
OdpowiedzUsuńW tym roku Mikołaj o mnie nie pamiętał, ale nie liczę na materialne prezenty, chciałabym by tylko spełnił moje małe marzenie :)
niech się spełni ;)
Usuńuwielbiam dawać ale dostawanie też jest miłe - szczególnie takie z nienacka , od kogoś od kogo w ogóle się nie spodziewasz :)) i radość dzieci - nieoceniona.
OdpowiedzUsuńSama jako dziecko bardzo bałam się Mikołaja i jak zadzwonił kiedyś do drzwi ( a cała rodzina mnie wypychała żebym mu otworzyła ) to oczywiście go nie wpuściłam:)) oj jakie było jego zdziwienie - wszystko jednak skończyło się pozytywnie - buziaki zimowe ślę ♥♥♥
:):):) skoro się nie przedstawił, miał za swoje :)
UsuńPiękne wspomnienia :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
mam nadzieję, że każdy podobne ma ;)
UsuńPrzygoda z Mikołajem świetna i śmieszna ;P
OdpowiedzUsuńDobrze kombinuje Twoja Starsza córka ;-))
dobrze że wymagań wielkich przy tym nie ma ;)
UsuńI ja bardzo lubię ten zwyczaj i chciałabym byc dzieckiem i tak mocno w to wierzyc jak one....
OdpowiedzUsuńDawać jest przyjemniej niż otrzymywac zgadzam się....
Jest jakaś magia w tych Mikołajkach. Niby się już nie wierzy i nie czeka, ale samemu chce się sprawiać takie niespodzianki ;-)
OdpowiedzUsuńoby zawsze i nie tylko w ten czas :)
UsuńRzeczywiście im człowiek straszy, tym bardziej w niech wierzy.
OdpowiedzUsuńa tego to nie wiem ... przynajmniej u siebie nie zauważam ;)
UsuńJaka piękna historia :)
OdpowiedzUsuńAle jak to, gdzie skarpety? Czy naprawiłaś strajkującą maszynę?
Twoja starsza córeczka! Co za rozumowanie, iście scholastyczne. Gratuluję :)
myślę że maszyna sprawna, tylko ze mnie taka krawcowa ;)
UsuńWierze w sw Mikolaja! Od zawsze byl w moim zyciu. Wprowadzilam "wiare" w Mikolaja w mojej szkola w Kamerunie.
OdpowiedzUsuńI co? Po prostu wierza!
Swiat stracilby COS gdyby nie bylo Mikolaja, nieprawdaz?
Serdecznosci
Judith
to ten w Kamerunie ma ze znalezieniem komina problem ;), ale na pewno dzieci są dzięki Tobie w tym dniu szczęśliwsze, nasz Ty Mikołaju ;)
Usuńsuperowo
OdpowiedzUsuń:)
:)
Usuńohhh az mi sie lezka w oku zakrecila...
OdpowiedzUsuńTy się szykuj, będziesz pomocnikiem elfów ;)
UsuńWspaniała refleksja :) Mój osobisty Mikołaj przyniósł mi wczoraj bukiet pięknych róż :)
OdpowiedzUsuńmój smakołyki rodem z Francji ;)
Usuńa very pretty display! i like the candle in the jar.
OdpowiedzUsuńthank you for stopping by and leaving a comment! :) blessings to you!
thank You ;)
UsuńJak tu nie wierzyć w Mikołaja! :) Wierzę w niego nawet jak o mnie zapomina ;)
OdpowiedzUsuńto się nazywa prawdziwa wiara ;)
UsuńMnie Mikołaj chyba w tym roku ominął :) I dziwne, bo nawet różgi nie było.... hmm... ;)))
OdpowiedzUsuńjak miała być rózga, to może lepiej, że jej brak ;)
UsuńMikołajki to szczególny dzień. Piękny i refleksyjny wpis.
OdpowiedzUsuńwiele takich dni może być i to nie koniecznie z wymiernymi korzyściami :)
UsuńMoje ciasteczko zniknęło z parapetu,więc Mikołaj musi być!
OdpowiedzUsuńAle nawet rózgi nie zostawił...
ale był głodny ;)
UsuńMikolajki najradosniejsze sa chyba w obecnosci dzieci a dlatego i nasze dziece wspomnienia sa najbarwniejsze. Mnie mikolaj przyniosl zelki w ksztalcie serduszek:)
OdpowiedzUsuńwyznanie miłości nie zawsze musi być słowem ;)
UsuńHistorie z Mikołajem przeżyliśmy podobną.
OdpowiedzUsuńZdarzyło się to jeszcze w czasach kryzysu, a może nawet w stanie wojennym? Dokładnie nie pamiętam, bo byłam jeszcze mała. Przyszedł, zapukał i zostawił czekoladę. Rodzice myśleli, że to przebrany sąsiad, ale sąsiedzi wszystkiego się wyparli. Do dziś nie wiemy skąd się wziął. Zaznaczam, że czekolada w tamtym czasie była niezłą zdobyczą:-)
ja tez podejrzewałam rodziców i sąsiadkę, limit się wyczerpał, po latach też się nie przyznali ;)
UsuńNO to zrozumiałe, że rodzicie nie zostawiają dzieciom rózg ;-)) To musiał być Mikołaj!! :-) A u nas prezenty dostawało się w Wigilię zawsze i moje dzieci też tak dostają :-)
OdpowiedzUsuńu nas też w Mikołajki raczej drobne: słodycze i cieniutkie książki ;)
UsuńJak ja uwielbiam te jarmarki...ta atmosfera jest wyjatkowa.
OdpowiedzUsuńA w Mikolaja trzeba wierzyc...no i juz:))))
:)
UsuńJa kiedyś dostałam rózgę i było mi strasznie przykro! Bo wiedziałam, że nie zasługuje na nią :)
OdpowiedzUsuń