Są osoby, których spotkanie jest jak otrzymanie klucza do zamkniętych dotąd drzwi. Których obecność jest obietnicą dostępu do wyższego kręgu wtajemniczenia. Są jak łyk mocnej, aromatycznej, pobudzającej kawy.
Gdy w ubiegłym roku przypadkowo trafiłam na greenmorning.pl, wpadłam w zachwyt. Im dłużej oglądałam zdjęcia, głos we mnie nachalnie szeptał "też tak chcę". Później doczytałam o możliwości uczestnictwa w warsztatach fotografii kulinarnej sam na sam i myśl ta zaczęła kiełkować w głowie. A w grudniu pojawił się konkurs na fb, gdzie nagrodą były właśnie takie warsztaty. I kiedy wróciłam z drezdeńskiego jarmarku i zobaczyłam, że to mnie przypadł w udziale, nie mogłam się doczekać.
Tak to końcem stycznia dotarłam do Kingi Błaszczyk-Wójcickiej i spędziłam w Jej towarzystwie wiele godzin. Byłam tak przejęta, że bojąc się spóźnić, już po 4 znalazłam się w Warszawie (w związku z czym meldując się pod wskazanym adresem musiałam wyglądać jak zombi, a już na pewno tak wyglądałam jak wróciłam do Warszawy i spojrzałam w lustro ;).
Dla wielu Kinga to niekwestionowany autorytet w dziedzinie estetycznej fotografii
kulinarnej, balansującej na krawędzi malarskiego obrazu a wysmakowanego, doprowadzonego do perfekcji kadru. Tu żaden okruszek nie jest przypadkowy, a każde zdjęcie to apetyczna opowieść z kropką nad "i" czy, jak bardziej w tym wypadku adekwatnym określeniem, "z wisienką na torcie". Jej fotografie to wysmakowane połączenie kulinarnej alchemii, artystycznego spojrzenia i psychologii (spójrzcie sami na zdjęcia w galerii flickra, nie można oderwać od nich wzroku, tylko bynajmniej nie należy zaglądać z pustym żołądkiem ;). Nic dziwnego, że wiele czasopism i firm zabiega o współpracę (ma za sobą bardzo udaną kampanię m.in.dla firmy Duka czy współpracę z magazynem Voyage).
Tak to końcem stycznia dotarłam do Kingi Błaszczyk-Wójcickiej i spędziłam w Jej towarzystwie wiele godzin. Byłam tak przejęta, że bojąc się spóźnić, już po 4 znalazłam się w Warszawie (w związku z czym meldując się pod wskazanym adresem musiałam wyglądać jak zombi, a już na pewno tak wyglądałam jak wróciłam do Warszawy i spojrzałam w lustro ;).
Kinga jest osobą, która chce i potrafi dzielić się posiadaną wiedzą w taki sposób, że człowiek ma poczucie jakby dostąpił oświecenia i nagle odkryto przed nim kolejne arkana magii.
To także osoba, której filozofia życia jest mi bardzo bliska. A historie, które opowiada w realu i które przemycana na blogu między przepisami, aż proszą się o wydanie książki.
To także osoba, której filozofia życia jest mi bardzo bliska. A historie, które opowiada w realu i które przemycana na blogu między przepisami, aż proszą się o wydanie książki.
Jako nauczyciel omawia zasady kompozycji z taką pasją i energią, że chłonęłam każde słowo, nie czując żadnych fizjologicznych potrzeb, mimo iż normalnie bez 3 kaw nie funkcjonuję przytomnie. Przekonała mnie do używania statywu (ten zakup wciąż przede mną ). Zdradziła wiele ze swojego warsztatu, za co jestem niezmiernie wdzięczna i choć raczej nie zostanę blogerką kulinarną (chociaż...nigdy nie mówi nigdy ;), może uda się czasem choć jakiś apetyczny obrazek w domowym zaciszu wykrzesać, zamiast wędrować z przysmakami na pobliską ławkę lub wspinać się po drabinie na strychu, w poszukiwaniu światła.
W końcu jak się uczyć, to od najlepszych ;).
P.S. Więcej o warsztatach kulinarnych znajdziecie tu i polecam śledzenie greenmorningowego profilu na fb, może i Wam się uda ;).
A kolaż powstał ze zdjęć, które powstały długo przed warsztatami ;)
co jak co, ale Tobie te warsztaty się należały!
OdpowiedzUsuńnależeć się nie należały, ale bardzo się przydały, dobrze zobaczyć jak to wszystko odbywa się "od kuchni" ;)
UsuńGratuluję, ten kolaż też bardzo apetyczny :)
OdpowiedzUsuńa dziękuję ;)
UsuńGratuluję :)))
OdpowiedzUsuńdziękuję, Małgosiu ;)
UsuńA kiedy zobaczymy zdjecia z warsztatow, bo nie ukrywam ze ciekawosc mnie zżera :)
OdpowiedzUsuńz przykrością muszę poprzestać na tym, bo...praktycznie nic nie przywiozłam, skupiłyśmy się na kompozycji, kadrach i obróbce, o której miałam mgliste pojęcie ;)
UsuńDla mnie Ty bez Kingi miałaś smak i wyczucie, ale po warsztatach z Nią bęziesz miała tego jeszcze więcej. Dziękuję za relację tutaj i relację na żywo.
OdpowiedzUsuńTy nie mogłaś wyglądać, źle,jak te zoo... to nie możliwe :)
Dziękuję, ale to spotkanie pokazało mi, jakie mam braki w teorii i otworzyło oczy na zupełnie nieużywane przeze mnie możliwości i sprzętu i warsztatu pracy, zupełnie inne są zdjęcia typu łapanie chwil, a inaczej świadome kreowanie kadru. Chciałabym nauczyć się tego i owego, żeby świadomie balansować pośrodku ;).
UsuńZa to wszystko czego się dowiedziałam, patrząc na Twoje zdjęcia uświadomiło mi, że Ty to już wiesz ;)
Ewelina jak mi Joasia powiedziała, ze Ty fotografujesz tylko w jpg. i obrabiasz w Picassie to aż usiadłam. Wy obie jesteście MEGA zdolne, że bez żadnych ulepszaczy potraficie stworzyć tak przepiękne zdjęcia.
UsuńJoasiu- ja to chyba powtórzyłam już na naszym spotkaniu z 10 razy ale napisze jeszcze- TY MASZ WIELKI TALENT, nie zmarnuj tego, rozwijaj się, ucz, ćwicz i pokazuj swoje zdjęcia innym. Np. to zdjęcie kawy powyżej jest genialne, światło i kolory są przepiękne- mnie się tak jeszcze nigdy nie udało.
pozdrawiam Was obie i dziękuję za piękne słowa. A z Toba Ewelino mam nadzieję jakoś zobaczyć się szybko. Niech no tylko wrócę z Dublina z warsztatów.
Dziękuję :):):) wezmę sobie Twoje słowa i rady mocno do serca.
UsuńA zdjęcie kawy powstało w kawiarni następnego dnia po naszym spotkaniu, więc masz w nim swój spory udział :).
Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, jeszcze kiedyś do zobaczenia :)
Jo, ale tak Kinga Kochana, co..???
Usuń:* :*:*
Prawda taka, że talent rozwijać ważna rzecz,a przy Twoimi rozwinięciu skrzydeł czuję że to będzie :woow!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wiarę, mam nadzieję, że z czasem będę potrafiła pokazać to, co i w jaki sposób widzę ;)
UsuńTo jest chyba właśnie najfajniejsze w tej całej blogosferze - poznawanie fantastycznych ludzi i spotkania w realu :))
OdpowiedzUsuńto prawda, wszystkie zawarte w blogosferze znajomości, które przełożyły się na spotkania w realu, mają u mnie piękny ciąg dalszy ;)
Usuń:D, super ! pamiętam, jak lata temu wydrukowałam sobie przepisy Kingi - do dzisiaj z nich korzystam - są świetne ;)
OdpowiedzUsuńa ja tak późno odkryłam, ale to tylko potwierdza, że z jednej strony wiele jeszcze jest do odkrycia, a z drugie, że blogosfera jest mała ;)
UsuńJo, musiałaś przeżyć wspaniałś przygodę. Ja też marzę o warsztatach u Kingi. Tak już od kilku miesięcy... Kiedyś się uda! :D
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze z przygodami :).Tobie Alu życzę bardzo,żeby się spełniło,bo to od Ciebie i od kuchnipełnejsmaków dowiedziałam się o greenmorning.pl, a Ty typowo kulinarnego bloga prowadzisz. Kinga, jak sama podkreśla, pracuje tylko przy naturalnym świetle,więc wiele można samemu wypracować w domu.Ale jest to też wiedza przydatna nie tylko w fotografii kulinarnej. Reszta to praca nad swoim stylem i techniką. Trzymam kciuki za Ciebie.
UsuńOooo, to miło mi, że w maleńkim stopniu przyczyniłam się do Twojego trafienia na Kingę ;)
UsuńZachwycam się zdjęciami Kingi, a Ty jesteś kolejną osobą zachwyconą jej warsztatami. I tak sobie myślę, że czasem wydajemy kasę na jakieś pierdoły zamiast ją odłożyć i zainwestować w siebie i w swoją radość :)))
Czuję, że latem będę na warsztatach ;))
Takie sam na sam to chyba najlepsza forma.Warto w siebie zainwestować,odłożyć co nieco,jeśli jest się w stanie,bo w życiu bywa i tak,że ledwie wystarcza do końca miesiąca,ale jeśli jesteś w stanie ciut odłożyć,sprzedać kilka niepotrzebnych drobiazgów i książek i odmówić sobie kilku przyjemności,to znaczy, że jest to dla Ciebie ważne, wtedy warto :)
UsuńGratuluje wspanialej przygody:-) Twoje zfotografie sa rownie zachwycajace!
OdpowiedzUsuńAmeli
Dziękuję,Ameli, za tak ciepły odbiór :)
Usuń