Postaw mi kawę na buycoffee.to

15:55:00

Co się odwlecze...

Co się odwlecze...


    Pierwszy dzień wiosny, a mnie łzy ciekną po policzkach. Nie, nie są to łzy szczęścia, że doczekaliśmy końca zimy. Katar, który pcha się na świat wszelkimi otworami, zapuchnięte królicze oczy...ponoć alergia, choć nigdy w życiu alergii nie miałam...(i teraz miałabym mieć, gdy wokół wszystko tak kwitnie?, to chyba jakiś żart ;)
Do tego wyszłam z domu na godzinkę, a po powrocie zastałam pozrywane tapety w całym korytarzu - nie, nie radosna uciecha kota, choć w rodzinie i takie szalone zwierzaki mają, ale mój M., który planowany remont wziął sobie bardzo do serca i zostawił te ściany sauté, żeby mi łatwiej było podjąć decyzję (bo nadal nie mogę się zdecydować na konkretny kolor ;). Efekt jest taki, że już wiem, że korytarz chciałam rozjaśnić, ale nie aż tak ;), a dzieci stwierdziły, że po trzech latach (odkąd się wprowadziliśmy) już zaczęły do nich przyzwyczajać (jak ktoś lubi wściekły bordowy kolor to czemu nie). Obawiam się, że tym razem nie pójdzie tak gładko jak z łazienką...









P.S. Jeśli ktoś zna jakieś namiary na oświetlenie, będę wdzięczna ;)

18:10:00

Między wspomnieniem a oczekiwaniem ;)

Między wspomnieniem a oczekiwaniem ;)

 Gdy w ubiegłą niedzielę przypiekło marcowe słoneczko, a słupek rtęci radośnie podskoczył niemal do 18C, miałam nadzieję, że po grze w kręgle, zdołamy jeszcze chwilę pogrzać się na ławeczkach jak koty pod łuszczącymi się niczym zrzucające skórę węże platanami.
I wtedy właśnie przypomniałam sobie, że w ubiegłym roku, mniej więcej o tej porze, kręcono w Görlitz "The Budapest Grand Hotel", na plan którego natknęłam się zupełnie przypadkowo (o czym było tu). Premiera w Polsce w zasadzie już na dniach, bo 28 marca. Czekam, i na ten i na następny jaki będą tu kręcić ;).  
I obiecuję dotrzymać w tym roku słowa i pokazać, co przyciągnęło Nicolasa Cage'a ( bo że to wybitnie filmowe miasto, w którym co rusz można spotkać gwiazdę, to już wiecie z posta filmowego ;).
A tymczasem pogrzejcie się z nami, bo pogoda za oknem marna, albo wyciągajcie dobre parasole ;).








 



22:11:00

Szmer Miedzianki...

Szmer Miedzianki...


W międzyczasie wszystkimi zmysłami wybuchła wiosna. Szachulcami kusiła Bogatynia, domy przysłupowo-zrębowe, których nie zmiotły powodzie, bo właśnie wbite w ziemię niemieckie pale dały opór rzece i mułowi, teraz powoli wracają do dawnego wyglądu.
Mały potok Miedzianka, która płynie między nimi, ledwo muskając wodą kamienie na dnie, wspięła się w 2010 roku na niemal 6 metrów, zalewając miasto i niczym jęzor lodowca pchając przed sobą co popadnie, zabierając ludziom dorobek życia, a często i pokoleń. Woda podtopiła wtedy niemal 300 zabytkowych domów. W ubiegłym roku też dała się we znaki.
Oby teraz szemrała cicho...


 



20:31:00

Na Dzień Kobiet ;)

Na Dzień Kobiet ;)
Małym kobietkom, aby zawsze miały marzenia,
a  dużym, aby nigdy nie zapomniały, że je mają ;) 

20:10:00

Na ławeczce obok Telemanna

Na ławeczce obok Telemanna


Na Trakcie Solnym, gdzie rycerze z rodu Dewinów,
spragniony bazyliszek na studni siedzi, a koń z wieży kościelnej wystaje,
Telemann nadal gra...
Sorau....

Kiedy wydaje się człowiekowi, że zna drogę na pamięć, pora dnia może zmienić postrzeganie...i tak wyjeżdżając jeszcze nie bladym, a mocno ciemnym świtem, zamiast zjechać drugim, zjechałam pierwszym zjazdem...
Swoją drogą kto wymyślił, żeby zrobić zjazd obok zjazdu w tę samą stronę na dwie różne autostrady?
I tak zamiast na Berlin ruszyłam na Wrocław. Na szczęście znaki po drodze były już jaśniejsze niż wspomniana wcześniej ciemność i udało się wrócić do punktu wyjazdu nadrabiając jedyne 25 km (gdyby to była autostrada u naszych zachodnich sąsiadów, pewnie i 50 km by nie starczyło ;).
A celem było miasto znaczące na trakcie solnym, prowadzącym z Lipska do Wrocławia, znanego z legend o bazyliszku, czarnym koniu czy czerwonym jeleniu, ale jeszcze bardziej z jednego z najświetniejszych dworów magnackich, wzorowanym na stylu Ludwika XIV, który był własnością Erdmanna Promnitza. 
Żary szczycą się również tym, że mieszkał tu Georg Philipp Telemann, drugi obok Johanna Sebastiana Bacha najbardziej znany kompozytor niemiecki XVIII wieku. Żałuję, że nie odbyłam podróży w czasie, gdy barokowy pałac tętnił życiem, galeria pełna była obrazów, a naprzemienne polowania, przedstawienia, koncerty i bale umilały czas jego mieszkańców....dziś stan majątku pozostawia wiele do życzenia...
Niemniej jest to miasto, do którego będę wracać. Nie wszystkie jego urokliwe kąty zostały przeze mnie przeczesane, mam jeszcze kilka miejsc, które chcę dokładniej poznać. Zwłaszcza, gdy się zazieleni, a przeszło stuletnie bluszcze niczym węże będę wygrzewać się na czerwonych murach ;).
A i Wy przejdźcie się Szlakiem Legend Żarskich, a wieczorem usiądźcie na ławeczce obok Telemanna, może usłyszycie "Suite Polonaise"... 


















Mapę i legendy znajdziecie tu

Copyright © 2016 Zwidokiemnaobelisk.pl , Blogger