Gdy mąż wspomniał, że wybiera się w okolice Gniezna, nie miałam wątpliwości, też jadę. W końcu byłam tam 20 lat temu...
Mieliśmy zostać wysadzeni w centrum i zająć się przyjemniejszymi stronami wycieczki.
Droga długa, za to przez jakie urokliwe - sądząc po nazwach - miejscowości, wśród których była i Dobra Nowina i Wieś Polska i wiele miejscowości, które krzyczały "tu urodził się..." czy "stąd pochodzi..." wymieniając wszem mniej i bardziej współczesne znane nazwiska.
Pogoda upalna i burzowa, przejeżdżaliśmy wyprzedzając o minuty, lub zostawiając za sobą burze. A potem na przedmieściach zmiana planów, dostaję kluczyki i z pasażera staję się kierowcą.
Do katedry docieramy szybko, parkujemy tuż obok i jesteśmy mile zaskoczeni formą opłaty za postój (dobrowolna ofiara na renowację ). I zdziwieni wpatrujemy się w komitet powitalny... okazuje się, że oprócz nas jest zjazd ministrantów....jedynych 4000 ;). Mimo tej przerażającej liczby wchodzimy do katedry i raczej nie ma w niej tłumów...co innego na starówce, zwłaszcza w kolejce za lodami ;).
Pierwsza stolica Polski, która według legendy o Czechu, Lechu i Rusie stała się zalążkiem państwa polskiego, kwitnie. I mam tu na myśli nie tylko ogródki kawiarni, ale i odnowione kamieniczki, urokliwe małe sklepiki z antykami sprawiają, że spacer w tym mieście staje się bardzo przyjemny.
Choć oczywiście każdy przyjeżdża zobaczyć przede wszystkim katedrę, słynne Drzwi Gnieźnieńskie i złożyć pokłon przed relikwiarzem św. Wojciecha.
Zrobiony w 1662 roku gdańskim warsztacie złotnika Piotra van der Rennena srebrny sarkofag z charakterystyczną półleżąca postacią św. Wojciecha, do dziś budzi zachwyt. Wsparty na orłach oraz postaciach, reprezentantach swoich stanów: chłopa, mieszczanina, duchownego i rycerza. Patrząc na niego nikt chyba nie pamięta, że w marcu 1986 roku stał się ofiarą wandalizmu (złodzieje ukradli część relikwiarza, uszkodzili postać biskupa i przetopili sporą część srebra). Nie pierwszy raz zresztą relikwie świętego stały się pokusą i co naprawdę zawiera teraz srebrna trumna?
Według żywotów świętych i pochodzącego z XI wieku opisu męki z klasztoru w Tegensee św.Wojciech, biskup Pragi został w 997 roku zamordowany, a jego głowę odcięto od ciała i nabito na pal. Najpierw sprowadzono głowę, a potem resztę ciała. Wykupiony zresztą ponoć przez Bolesława Chrobrego za taka ilość złota, ile sam ważył. Gdy papież Sylwester II kanonizował misjonarza, część relikwii została zamurowana w ścianie katedry, część wyniesiona na ołtarze w relikwiarzach, a ramię podarowano Ottonowi III. Relikwie ukryte prawdopodobnie za ołtarzem zrabował i przewiózł do Pragi w 1038 r. Brzetysław. Niemal 100 lat później podczas przebudowy świątyni odnaleziono zamurowany w ścianie relikwiarz głowy, który ostatecznie skradziono w 1923 roku i który do tej pory nie został odnaleziony. Kilka lat później wystąpiono do Watykanu z prośbą o przekazanie fragmentu relikwii, którą Bolesław Chrobry podarował Ottonowi III, do której to prośby ówczesny papież Pius XI się przychylił.
Co jest obecnie? Może lepiej nie sprawdzać ;). A zawiłe losy relikwii św. Wojciecha można prześledzić np.
tu lub
tu a najlepiej bezpośrednio w aktach kurii ;).
Długo w Gnieźnie nie zabawiliśmy, tym bardziej, że zaczęło padać i zanosiło się na burzę. Jeszcze tylko w drodze powrotnej pierwsze, rwane prosto z drzewa, nie ulepszane czereśnie ;).
Czy 12 godzin w aucie, z czego 6 za kółkiem było tego warte...co do tego nie mam żadnych wątpliwości ;).