Po dwóch dniach wieczornego wpatrywania się z tarasu z lampką dobrze schłodzonego, białego wina w wioskę przed nami, postanowiliśmy zaspokoić ciekawość i udać się do miejscowości, która zawładnęła naszą wyobraźnią. Pitve to urokliwa wioska, która mimo braku dostępu do morza urzeka naturalnością, dawna Pitava, dla którego Jelsa była portem. Lawenda, winorośle i kamienne domy z historią. Jedno z miejsc, w którym mogłabym zatrzymać się na dłużej ;).
Dojechaliśmy aż pod cmentarz. Krajobraz iście włoski: wysokie tuje, winorośle, spiekota słońca. Przekleństwo albo raj. Dla mnie boskie widoki. W jedną stronę na Jelsę, w drugą na góry. Miejsce, która urzeka turystów, a mieszkańcom każe płacić wysoką cenę za plony, które daje. Zaopatrujemy się w pyszne dżemy figowe, wino i rakiję, duuużo tańsze niż gdzie indziej. Świetnej jakości. I ze świadomością, że cała kwota idzie dla wytwórcy.
Pitve to wioska głównie tranzytowa, najkrótsza droga do przedostania się na drugą stronę wyspy Hvar. I dostarczająca ekstremalnych wrażeń, a to za sprawą ok. 1,5 km tunelu, przez który trzeba przejechać, a który wygląda jakby na szybko zdołali go wykopać górnicy ( albo krasnoludki ;). Bez oświetlenia, bez widocznego wyjazdu, ze spadającymi co jakiś czas odłamkami skał i ściekającą wodą, nierówny i oczywiście mieszczący 1 auto.
Jeśli moje wpisy pomogły Ci na chwilę przenieść się w miejsca, które odwiedzam, a wskazówki przydały Ci się w podróży, możesz postawić mi kubek apetycznej, choć wirtualnej, kawy :)