Bardzo lubię ten moment w Baśni Andersena, gdy z imbryczka unosi się Bzowa Babuleńka i rozrasta po całym pokoju. Ależ to musiał być zapach...
Czarny bez, święte drzewo Celtów i Germanów. Drzewo życia, z którego niemal każda część może być lekarstwem (a niedojrzałe owoce trucizną). Od wieków związany z obrządkami grzebania zmarłych. I magii (podobno pod korzeniami mieszkały demony). Miał też chronić przed piorunami i dodawać energii. I leczyć :).
Przyjechał ze mną w wiklinowym koszu, o zapachu dzieciństwa, wtedy nie koniecznie lubianym, teraz doceniam jego zalety i wspominam całe poszewki wypchane jego kwieciem :).
Do dziś przy wiejskich chatach rosną krzaki bzu, cenione ze zdrowotnych względów jako domowa apteka na wyciągnięcie ręki. Przez nowych właścicieli karczowane na pniu w celu stworzenia "modnego" ogrodu przy zakupie daczy. Bez stosowanego przez przodków zapytania o pozwolenie.
Suszone - takie pamiętam, teraz sama suszę na strychowych belkach w baldachach i w wyłuskanych kwiatkach (lepiej odszypułkować przed suszeniem), jasnożółte w bawełnianych i lnianych woreczkach będą służyć do przyszłej wiosny. Zbierane jak trzeba: po pełni, po deszczu, w słoneczny dzień, bez przekwitniętych kwiatów, które dają goryczkę, bez trzepania i mycia, żeby pyłku jak najwięcej zostało i w wersji wegańskiej - bez robaków ;).
Kiedy zwierzyłam się mamie, że suszę bez, powiedziała "nie rób tego dziewczynkom, to wstrętne, kto by to pił..." ...no właśnie ... kto...."Wy mi to dawaliście" - odpowiedziałam, na co mama zripostowała "widzisz, dlatego nie chorowałaś, a dziewczynkom zrób syrop"...
Przepis na syrop
30 baldachów (nie baldachimów) kwiatów bzu (ja daję więcej)
1 litr wody
1 kg cukru
kilka cytryn
Kwiaty bzu odrobaczone, nie myte i nie trzepane przekładam pokrojonymi w plastry ze skórką cytrynami i zalewam cukrowym syropem (w gotującej się wodzie należy rozpuścić cukier). Tak zalane odstawiam w hermetycznym słoju na 2-4 dni i codziennie potrząsam. Potem wyławiam kwiatostany i cytryny, chwilę podgotowuję i przelewam do wyparzonych słoiczków. Trzymać trzeba w chłodnym miejscu. (piwnicę ze sklepieniami czeka tegoroczny test). Idealne do herbaty, placków, naleśników i jako baza do zrobienia domowej nalewki, ale po nalewkę przejdę się do taty ;)
...syrop z czarnego bzu robiła moja Mama, całkiem o nim zapomniałam...co do zapachu kwiatów bzu, nie lubię go, natomiast sam krzew jako element dekoracji w ogrodzie i owszem:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam:)
ja lubię zapach, choć fakt, kiedyś nie był u mnie na podium :), pozdrawiam cieplutko również :)
UsuńJadłem kwiaty bzu w cieście (chyba naleśnikowym), syrop naj, naj. To bardzo zdrowa, choć dla ogrodnika zaborcza roślina. Ciekawe informacje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwiem, że zjadliwe w cieście, ale jakoś nie mogę się przekonać :), chyba najwyższy czas- ostatni dzwonek przed owocowaniem :)
UsuńFajny pomysł na pierwsze zdjęcie;-)
OdpowiedzUsuńdziękuję, moja ulubiona wersja :)
UsuńSyropu, nie piłam, ale próbowałam wina z czarnego bzu.
OdpowiedzUsuńhmm, to dopiero smaki :)
UsuńA wiesz ,ze marzy mi sie syrop z jego kwiatow i jak na zlosc nie moge znalezc krzewow !!! Pod ziemie sie zapadly czy co ...?
OdpowiedzUsuńno to do Hadesu marsz ;)
UsuńOd przyszłego roku już na pewno przygotuje do zbiorów (mlecza,bzu itp)
OdpowiedzUsuńTwój blog to skarbnica dla domowych zielarek :)
mam jeszcze parę fajnych rad od naszej miejscowej wróżki ;)
UsuńTo ja czekam na nie:)
UsuńDostałam już wodę różaną:)i już zdążyłam ją użyć w wypiekach,ale o tym później
ale to będą takie niesłodkie rzeczy :), cieszę się, że woda doszła w całości, ja jako tonik używam :)
Usuńa mnie za oknami pachnie lipa:)
OdpowiedzUsuńa syrop z czarnego bzu byl najlepszy mojego sp.taty:)
ooo, masz ładne wspomnienia, a lipa tez już jest, jutro wyruszamy :)
UsuńJo, bzową Babuleńke ja też bardzo:)
OdpowiedzUsuńU mnie miał być wpis o rabarbarze jeszcze, ael chyba będzie o bzie właśnie, bo tez zrobiłam syrop. Wiesz, ze u nas zawsze mama suszyła bez ale tylko do inhalacji, mieszała z szałwią, miętą, tymiankiem i inhalowaliśmy sobie drogi oddechowe. Teraz zresztą też tak się dziej, każdy w okolicach jesieni otrzymuje taki woreczek z ziołami( oprócz tych, co już mają żonę, albo mieszkają w Egipcie..., czyli teraz tylko ja i Michał z B.)
Serdeczności, Jo!
chcę taką mieszankę, szałwia rośnie właśnie na plantach ;)
UsuńCudny ten bez!
OdpowiedzUsuńDelikatny i kruchy.
Ja robie nalewke.
Pozdrowienia!
nalewkę zostawiam Tacie, specjalizuje się w tym :)
Usuńno wiedzialam ze Tobie szumia w glowie ,,Basnie Andersena,,:*
OdpowiedzUsuńostatnio skakalam po wsi i zbieralam listki dzikiej rozy,
.............no nie a dzisiaj bez:)jestes niesamowita
ps,cudowne zdjecia ,mowilam ze uwielbiam czytac Twoje posty:*
mówiłaś, ale strasznie mi miło, mi w głowie bardziej baśnie carskiej Rosji ;)
Usuńna Tobie nie można się zawieść - zawsze potrafisz rozbawić :D
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji pić takiego syropku - moja mama była bardziej dla nas 'łaskawa' i poza okropnym syropem z cebuli (ble) robiła pyszny!!! sosnowy - czasem udawaliśmy, że kaszlemy, żeby go dostać ;D
ooo, przypomniałaś mi, to zaraz po lipie może zdążę na sosnę :), ja miałam cebulowy i burakowy, robiony na kaloryferze, nie wiem, który gorszy :)
UsuńPotwierdzam cudowne zalety syropu.Warto mieć:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
:)
UsuńNa mojej posesji też mam dziki bez, choć u mnie w okolicy mówią że "gorszej biedy nie ma jak już bez dziki na podwórku rośnie" :-)))) A syropu nie robiłam może spróbuje :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
jest świetny, jak masz to korzystaj :) i na galaretki z dojrzałych owoców z jabłkami :)
UsuńJa w tym roku stworzyłam 30 słoiczku tego złotego "miodu" ( bo złoty wychodzi z cukrem trzcinowym) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, złoty musi być niesamowity, jak mi zabraknie, wiem gdzie się upomnieć ;)
UsuńAle tu u Ciebie pełno inspiracji ostatnio!! :))
OdpowiedzUsuńMy zaczęliśmy dżem season ;)
I łączymy takie oczywiste smaki z nutką czegoś niecodziennego w konfiturach.
Bardzo podobają mi się propozycje Polski z Around the kitchen table...
Ale wiesz co? Z tym syropem pomysł mi się podoba!
Jak z mniszkami Twoimi mi się nie udało, tak teraz mam czas i syrop może zrobię. Dziękuję za inspirację :)
I ściskam Cię! :)
ja niezbyt taka przetworowa jestem, ale lubię zioła :), ale z dżemami trzeba będzie pomyśleć :)
OdpowiedzUsuńrównież ściskam cieplutko w klimacie naszej dzisiejszej gorącej pogody :)
O widzisz! W Serbii robi się sok z czarnego bzu = sok od zove , a w całym regionie można latem kupić fantę o smaku zovy czyli czarnego bzu ( w niebieskich butelkach).
OdpowiedzUsuńDla mnie ten sok jest trochę dziwny, ale zdarza mi się pić na zdrowie :)
Może jak pojadę na wieś to i ja wpis o tym zrobię?
pozdrawiam i czekam na więcej takich wpisów :)
PS: bzowa babuleńka czy czarodziejka przypomina mi dzieciństwo, do dziś mam kasetę audio z pięknie opowiedzianą bajką :)
na sok i galaretki trzeba ciut poczekać, ale fanta zovy to się zowie ułańska wyobraźnia :), narobiłaś mi smaka ;)
UsuńTaka fanta jest niezła.
UsuńA tak mówi wikipedia: There are over 90 different flavors worldwide. In Romania, Serbia, Albania, Macedonia, Bosnia, India, and some other countries, there is "Fanta Shokata" (a wordplay between "soc" -elderberry in Romanian- and "shock") based on an elderflower blossom extract drink, traditional in Romania (where it is called Socată), Serbia, Macedonia, Bosnia and other Balkan countries
Ale wydaje mi się, że czasem wprowadzają na polski rynek takie sezonowe smaki...
albo sobie doleję takiego soku do fanty :)
UsuńMama również i mnie poiła herbatką z bzu, nie mam do niej wcale wstrętu a bez tegoroczny mam już ususzony, bo bardzo lubię w jesieni takie naturalne herbatki, pozdrawiam:) Ładne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńszybciutka jesteś :)
UsuńNa zrobienie czegos takiego mam ochote juz od dobrych kilku lat...! Tutaj rowniez robia i soki i procentowe nalewki ... :-) takie wlasnie schlodzone mam czasami na Midsommar ... Za przepis dziekuje, jak bedzie okazja chetnie z niego skorzystam ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zycze udanego, slonecznego weekendu. M
dziękuję i nawzajem :)
UsuńTen rysunek z Bzową Babuleńką zawsze budził we mnie , jako dziecku spore emocje ale wydawał mi się małym oszukaństwem , bo przecież bez wydawał mi się całkiem innym krzewem. Później już wiedziałam ,że bez a lilak to dwie różne rośliny.Lilaki kojarzę z pokoikiem "Ani z zielonego wzgórza". W jednym ze swoich postów pisałam ,że napiszę posta tylko o bzie ale teraz się zastanawiam , bo Ty zrobiłaś to naprawdę pięknie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpisz, pisz, mnie z Ania kojarzą się wiśnie jako panny młode ;)
UsuńOch przypomnialy mi sie Basnie Andresena, ktore uwielbialam....:)))
OdpowiedzUsuńi bez pieknie sie w to wszystko wpisuje:)))
a ostatnia fotka swietna:)
dziękuję :)
UsuńW ubiegłym tygodniu rozmawiałam z mamą o czarnym bzie. Od lat mam robi cudowną nalewkę na kwiatach i bardzo chciałam ją przedtawic u siebie.Jedna w tym roku nie mam okazji jechać w gorną częsć stanu NY by w lesie narwać kwiecia.Z resztą juz tu pewnie przekwitł.Tak wiec mama narobiła mi wczoraj zdjęc w lesie i juz sie nie moge doczekać az mi wyśle.
OdpowiedzUsuńKocham tu do Ciebie przychodzić !
ja dziś dostałam od Taty :), ja do Ciebie też :)
UsuńJa w tym roku przegapiłam - pewnie już nie znajdę kwiatów bzu. Ale za rok to obowiązkowy syrop :-)
OdpowiedzUsuńja rwałam niedawno, mocno spóźniona, ale nie mogłam wpasować się z terminarzem w pogodę :), a Ty masz jeszcze teraz sosnę i lipę :)
UsuńTeż robię syrop z kwiatów czarnego bzu.
OdpowiedzUsuńZrobiłam tylko dwie porcje, niestety potem przez dwa tygodnie były deszcze i bez się skończył...
Pozdrawiam
uuu, to na następny rok :)
UsuńSzalejesz Jo, przednia z Ciebie gospodyni - mlecze na miód, płatki róż na konfitury i bez znajdzie zastosowanie ;). Oj będzie ciasno w spiżarce ;D
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w dzieciństwie lubiłam oglądać ilustracje z tego wydania baśni Andersena :D
kiepska ze mnie gospodyni, wiecznie w chmurach :), ale lubię dziwne rzeczy :), a Baśnie z mojego dzieciństwa mam, kilka półek :)
UsuńMiałam taką samą książkę z baśniami Andersena, pamiętam te piękne ilustracje :-)
OdpowiedzUsuńA czarny bez bardzo lubię, dekoracyjnie. U mnie w domu nie wiedziano chyba o jego niesamowitych właściwościach. Może w przyszłym roku sama przyrządzę takie lekarstwo ;-)
:) chyba założymy klub posiadaczy tych samych baśni, albo wychowywania na nich :), bo u Ciebie książek masa ;), pozdrawiam cieplutko i jak bardzo będziesz potrzebować lekarstwa, pisz :)
Usuńpomysł na klub bardzo dobry :-)
OdpowiedzUsuńi dziękuję bardzo, będę pamiętać, do kogo zwrócić się w razie choroby :-)
o! nie wiedzialam, ze takie rarytasy tutaj znajde. Czarny bez bardzo lubie i cenie, choc nad walorami dekoracyjno- ogrodowymi bym polemizowala. drzewko ma nieladna odlazaca kore i mnostow suchych pokrytych najczesciej jakims ochydnym rodzajem mchu czy plesni galeziami- raczej mi sie kojarzy cmenternie- horrorowo. W mlynku oczywiscie czarnego bzu dostatek, mama robila kiedys soki z jego czarnych kulek ja nie jestem juz tak wytrwala. Natomiast planuje w najblizszym czasie zrobic zupe pokrzywowa, bo jadlam takowa na rynku w Zamosciu i mnie natchnelo:)
OdpowiedzUsuńto dobrze Ci się kojarzy, bo był wykorzystywany do celów pogrzebowych :)
Usuń